piątek, 15 sierpnia 2014

W końcu trekking!

Nadeszły kolejne wieści od Ola - nasz guru ma się cało i dobrze...
Wiadomość z 13 sierpnia:
"Dzisiaj rano wróciłem z gór - odcinek, który planowałem zrobić w 5 dni zrobiłem w 4, ale muszę przyznać, że było ciężko. Przedwczoraj z wysokości 3700m atakowałem przełęcz 4900 (chociaż lokalne mapy podają, że to 5110m, ale ja w to nie wierzę). Na ten odcinek dołączyłem do 5-osobowej grupy z Francji, żeby samemu nie iść. W Ladakhu w górach prawie sami Francuzi. Podobnie jak Polacy w Gruzji.

góry Ladakhu
Wczoraj do przejścia miałem kolejną przełęcz - tym razem 4700m zaczynając wędrówkę z 3800. W obu przypadkach największym problemem było targanie 20-kilogramowego plecaka. A ponad połowy z jego zawartości nie potrzebowałem na tym trekkingu. Jednak dopiero teraz będę mógł większość rzeczy zostawić w Leh, do którego dziś rano przyjechałem i z może 10-12 kilogramowym plecakiem zrobię 5-dniowy trekking w okolicy Tso Moriri, aklimatyzując się przed Stok Kangri. Drugą przełęcz przeszedłem razem z parą z Belgii, którzy tez woleli iść z kimś, jako ze był to ich pierwszy  trek w życiu.
Nie wiem czy to jest w ogóle możliwe, ale czuję jakby mój organizm przez te parę lat chodzenia po górach trochę się przyzwyczaił do wysokości. Tym razem poza zwiększoną zadyszka związaną z brakiem tlenu nie miałem żadnych, nawet najmniejszych, objawów choroby wysokościowej, a przecież wejście na prawie 5-tysieczną przełęcz z 3700m to bardzo duża różnica wysokości. Zero bólów głowy, normalny sen, apetyt (tylko nie mogę już patrzeć na tutejsze placki chapati, ale to nie przez wysokość- zwyczajnie mi nie podchodzą).

trekking na Markha Valley
W górach zatrzymywałem się na noc w tak zwanych "Home Stay", czyli spałem w normalnych lokalnych domach, u zwykłych rodzin, jadłem to co oni. Jedzenie ladakhijskie jest bardzo proste. Na śniadanie tu występują: jajko sadzone (przy odrobinie szczęścia z niewielkim dodatkiem warzyw) oraz chapati (przy odrobinie szczęścia z masłem lub dżemem). Obiadokolacja to ryż, na ogół z jakaś zieleniną (przy odrobinie szczęścia z zupką) lub "stew"/"stu" - czyli małe kluseczki z warzywami. Jako lunch na wyjście dalej w góry dostawałem np: jajko na twardo, gotowanego ziemniaka, mały soczek, kit-kata i oczywiście chapati... Dzisiaj w Leh w końcu zjem coś porządnego, a pewnie będzie to jakiś makaron z serem i pomidorami. Dziwne, bo nigdy nie przepadałem bardzo za pomidorami, ale od 2 dni nie myślę o niczym innym do jedzenia tylko o pomidorach.

Poranny targ warzywny na jeziorze Dal w Srinagarze
Jak się okazuje 2h intensywnego grania w kosza dzień przed wyjazdem znacznie bardziej mi siadło na kolano niż spędzone w górach 5 kolejnych dni. W jakimś tam małym stopniu kolano przeszkadza, ale nie jest to nic poważnego. Teraz mam ze 2 dni odpoczynku w Leh (chociaż nie wykluczam, że jutro rano pojadę nad Tso Moriri - zależy jak się trafi transport) i na następną trasę powinno być w 100% sprawne. Za to zapomniałem zabrać ze sobą ochrony UV na usta i podobnie jak 4 lat temu strasznie mi wyschły i popękały... Teraz już kupiłem krem, więc na następnym treku będzie OK ale na tą chwilę muszę sobie radzić z bólem. Klimat trochę podobny do tego irańskiego. Suche powietrze, suche góry, słońce prawie tak samo mocno daje po głowie (czapka z daszkiem i osłona karku obowiązkowa).
stare miasto w Srinagarze
Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to 15-16 pojadę nad to jezioro i nie będzie ze mną ponownie kontaktu przez jakieś 5-6 dni. Dzień przed wyjazdem tam lub dzień po (pozwolenie jest ważne przez tydzień) w ramach odpoczynku wypożyczę sobie rower i z Leh (3700) wjadę na ponoć najwyższą przejezdna przełęcz na świecie - Khardung la. Moja mapa podaje, że to 5360m ale lokalni (jak zwykle) podają nawet ponad 5600m. A potem w miarę swobodny zjazd..."

czwartek, 7 sierpnia 2014

Kolorowy Ladakh

Kolejna porcja zdjęć od Ola. Tym razem Lamayur - buddyjskie miasteczko w Ladakhu - oraz słynne kolorowe ladakhijskie ciężarówki.




wtorek, 5 sierpnia 2014

Fotopoczątek

Po kilku szybkich i zwięzłych wiadomościach Olo prawdopodobnie znalazł więcej czasu przy kompie i udało mu się wysłać namiastkę tego, co nas wszystkich niedługo czeka... Z wielką przyjemnością dzielimy się z wami zdjęciami próbującymi oddać magie Półwyspu Indyjskiego.


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Niestety czwórka

Na wstępie chcielibyśmy się podzielić naszym zdaniem najważniejszą i zarazem przykrą wiadomością. Z powodów zawodowych Łukasz "Wieża" musiał zrezygnować z uczestnictwa w wyprawie... Wszyscy nad tym ubolewamy, jednak jest to decyzja nieodwołalna. Pozostało nam życzyć samych sukcesów na nowej drodze. Przed nami na pewno kolejne wspólne wyprawy.

Wreszcie udało nam się spotkać i omówić wyjazdowe kwestie (posiedzenie nad mapami) !
To był ostatni dzwonek, aby uchwycić Ola przed jego wyjazdem do Pragi, skąd dalej ruszy przez Dubaj do Delhi. Będziemy z niecierpliwością oczekiwać wszelkich informacji z jego podróży, (a te powinny się co jakiś czas pojawiać na naszym blogu) zanim 21 września spotkamy się ponownie, tym razem już nie we Wrocławiu, a w odległym, chaotycznym Katmandu.


Jesteśmy już po kupnie biletów autobusowych do Paryża, startujemy z wrocławskiego dworca 19 września o 22:15 i wracamy 2 listopada nad ranem. Aktualnie poszukujemy profesjonalnej drukarni, która nam wyprodukuje wyprawowe koszulki. Poza tym cała ekipa musi się jeszcze indywidualnie uzbroić w niewielkie braki sprzętowe, lub po prostu kupić lepsze zamienniki.


Docierają również do nas skąpe wiadomości od Ola z dalekich krańców świata :) 
31.07 czwartek, godz. 17:01 naszego czasu: "A ja pozdrawiam z Delhi, z piekła zwanego Paharganj. Od razu stąd uciekam, a na jutro mam już wykupiony bilet na busa do Jammu, skąd kolejnego dnia udam się do Srinagaru i tam zawitam na parę dni - przed wyjściem w wyższe góry."
03.08 niedziela, godz. 18:46 naszego czasu: "Dzisiaj wziąłem łódkę i sam sobie popłynąłem w dziksze rejony jeziora Dal w Srinagarze. 10m przede mną przeleciał orzeł, którego mają tu chyba 4 gatunki. Przez 6/7h wiosłowania zdążyłem się całkiem zjarać oraz jakieś 2 razy zgubić, a łódź na której mieszkam odnalazłem już w ciemności, po ponad godzinie szukania ".

środa, 16 lipca 2014

Dzień Sądu

Przez tych kilka minionych dni wydarzyło się wiele rzeczy, których następstwa mają ogromny wpływ na różne zakresy wyprawy.

Przede wszystkim jutro ostatecznie rozwiąże się kwestia uczestnictwa Wieży. Wiemy już, że dzięki wsparciu finansowym głównych sponsorów (MedPipe, Turbo24, BMK Pawliszyn) jesteśmy w stanie pomóc Łukaszowi. Jednak główną przeszkodą może być życie zawodowe. Chciałbym podkreślić, że w maju zdobył, jakże upragnione, uprawnienia budowlane do projektowania w specjalności konstrukcyjno - budowlanej. Kłaniamy się nisko i gratulujemy!
Jutrzejszy dzień może przekreślić definitywnie jego wyjazd. Nie muszę dodawać, że reszta ekipy 2x6k trzyma kciuki za jego porażkę :)

Z bardziej radosnych nowinek wiemy, że Aleksiej zabrał się za pakowanie, bo już przecież z końcem miesiąca startuje do Pragi, żeby stamtąd kontynuować podroż na wschód i rozpocząć samotną przygodę z indyjskimi Himalajami.
Twierdzi, że wagowo jest podobnie jak w Iranie. Ciężko jest coś zredukować. Objętościowo to nie wie jeszcze jak zmieścić polar - jedyne, co mu nie weszło do plecaka poza oczywiście przytroczonymi rzeczami (namiot, karimata, kijki i czekan). Ogólnie jest średnio zadowolony z osiągniętych rozmiarów i wagi sprzętu, ale jak tu się dziwić przy wyjeździe trwającym 3 miesiące.


Ale najważniejsze przed nami - z kolanem jest lepiej. Dalej chrupie, ale teraz już przy mniejszych zakresach ruchu i  zmniejsza się to powoli  cały czas.
Do tego na tą chwilę może się przebiec czy skakać i nie jest to związane z bólem, a jedynie z dyskomfortem. Może wchodzić i biegać po schodach i nie może się doczekać drugiego zastrzyku, jutro. Pierwszy raz w życiu z niecierpliwością czeka na igłę, która ma się zagłębić pod jego skórę... A no i dzisiaj dostał wizę Indii do paszportu, który powinien wylądować niedługo we Wrocławiu.

Spotkała nas również bardzo miła i nieoceniona niespodzianka. Dostaliśmy ostatnio wiadomość, której fragmenty pozwolę sobie przytoczyć:

"Ostatnio podczas rozmowy, koleżanka powiedziała mi o grupie zapaleńców, którzy jeżdżą po świecie i zdobywają szczyty o zawrotnych wysokościach. (tutaj delikatna przesada :)) Pokazała mi krótki artykuł w intrenecie, zapowiadający kolejną wyprawę. (...) Po pierwsze chciałam życzyć Wam powodzenia na zbliżającej się wyprawie, a po drugie i chyba najważniejsze to powiedzieć, że strasznie miło jest widzieć tak pozytywnie zakręconych ludzi z pasją!!!!! Może brzmi to bardzo dziecinnie, ale strasznie cieszę się gdy widzę ludzi, którzy podążają trochę inną ścieżką niż ta już mocno wydeptana. Wasz zapał jest ogromnie zaraźliwy i motywujący. Dodajecie zapału ludziom, którzy szukają swojej drogi na tym świecie, przynajmniej mi. Mam nadzieję, że będzie można oglądać foty i czytać relacje z przebiegu Waszej wyprawy. Życzę powodzenia, dużo emocji i satysfakcji z podjętego wysiłku. Pozdrawiam, A."

Chcemy powiedzieć, że naszym pragnieniem jest, abyśmy poprzez dzielenie się naszymi marzeniami byli w stanie przekazać bakcyla innym osobom, które za każdym razem odkładają swoje cele na później, nie maja odwagi ku nim kroczyć, nie znajdują w sobie wystarczającej determinacji lub po prostu uważają, że to niemożliwe. Dziękujemy za ten pozytywny zastrzyk energii oraz przekonanie o słuszności naszych działań.
Pozdrawiamy Panią A. i mamy zamiar spełnić Jej oczekiwania.

Na dobitkę zapraszam do przeczytania kolejnego krótkiego artykułu o wyprawie na lokalnym portalu Moja Oleśnica.


wtorek, 8 lipca 2014

2x6k w mediach

Jeden z naszych patronów - Miasto Oleśnica - umieściło krótką notkę promującą wyprawę 2x6k. Jest nam niezmiernie miło i mamy nadzieję, że dzięki temu uda nam się przekonać kolejne osoby do uprawiania turystyki górskiej.

Co więcej, przy pomocy fantastycznej redakcji Radia Luz, mimo awarii serwera udało się uzyskać zapis audio naszego niedzielnego wywiadu. Jeśli przegapiliście audycję na żywo robiąc w tym czasie inne rzeczy, zdobywając szczyty lub pogłębiając pasje, nie pozostaje Wam nic innego jak kliknąć w link aby usłyszeć co interesowało zespół radiowy.

Wciąż czekamy na pozytywne wieści od Ola.

sobota, 5 lipca 2014

Czy kontuzja kolana pokrzyżuje nam plany?!

Na to pytanie już niedługo uzyskamy odpowiedź. Nasz główny organizator Olo zmaga się z bólem chrząstki w kolanie. Jest to przykra kontuzja, która stawia pod znakiem zapytania możliwość poruszanie się po górach. Aktualnie nasz kolega poddaje się terapii farmakologicznej i ma zakazane jakkolwiek obciążać kolano.  Z niecierpliwością czekamy na radosne wieści na temat jego stanu zdrowia.

Ponadto chcemy ciepło przywitać firmę TURBO24 w zaszczytnym dla nas gronie sponsorów. Jeżeli macie jakieś problemy z turbosprężarką w każdego rodzaju samochodzie lub maszynie, to trafiliście idealnie!

WWW.TURBO24.PL