piątek, 10 października 2014

Kolacja z Sagarmatha

Zbudzeni z osłupienia po pierwszym widoku na Everest i jego ośmiotysięcznych sąsiadów ruszyliśmy w wyższe partie Himalajów w celu aklimatyzacji. Aby uniknąć choroby wysokościowej nie mogliśmy się dziennie przemieszczać więcej niż 400m, dlatego po drodze zatrzymaliśmy się w Dhole (4110m), Machherma (4470m), Gokyo (4790m).


Nasza trasa obfitowała w wiele strzelistych pasm górskich, pogrążonych w ciepłych, jesiennych barwach stoków oraz po raz pierwszy zaimponował nam największy, schodzący z Cho Oyu (8201m) lodowiec Ngozumba. W Machhermie mieliśmy okazje wziąć udział w wykładzie prowadzonym przez lekarzy wolontariuszy z fundacji pomogającej nepalskim tragarzom (International Porter Protection Group). Największą atrakcją był pomiar natlenienia organizmu. Wszyscy członkowie ekipy 2x6k wypadli zaskakująco dobrze (>90%), co dobrze rokuje przed najważniejszym etapem wyprawy.

Miejsce naszego noclegu - Dhole
My i Cho Oyu

Podczas pobytu w Gokyo wybraliśmy się na pobliski szczyt - Gokyo Ri (5357m), który został przez Domkę zdobyty rekordowo szybko (62min) oraz okazał się idealnym punktem widokowym na panoramę Himalajów.

Jeziora lodowca Ngozumba
Jeszcze nieprzygotowane na kolację Meat Fried Momo
Kto nam powie co to za tęcza?
Bang na Gokyo Ri (z Everestem w tle)
Widok ze szczytu Gokyo Ri

W ramach "odpoczynku" udaliśmy się również w stronę Cho Oyu Base Camp mijając zjawiskowe i nienaturalnie turkusowe jeziora lodowcowe. 

Olo na plaży w Chorwacji
Lodowiec Ngozumba
Następnego dnia czekała nas przeprawa w poprzek gigantycznego lodowca praktycznie całkowicie przysypanego skałami i piachem. Pełne słońce nie polepszało sytuacji, więc wędrówka przypominała przedzieranie się przez pustynie. Żeby dostać się w rejon Everestu potrzebowaliśmy jeszcze przedostać się na drugą stronę przełęczy Cho La. Ruszyliśmy wcześnie z rana. Temperatura nocami spadała grubo poniżej zera, dlatego szlak był przemarznięty, a kamienie bardzo śliskie. Na domiar złego słonce ogrzało nasze twarze dopiero po kilku godzinach marszu. Po drugiej stronie czekał na nas śnieg i lód oraz malowniczy widok na jedna z najpiękniejszych gór Himalajów- Ama Dablam. Po wyczerpującym dniu zatrzymaliśmy się w Dzongli, gdzie w nagrodę zafundowaliśmy sobie gorący prysznic (temperatura w blaszanej kabinie ~5 stopni C, temperatura wody 43).

Arakam Tse o poranku
Ama Dablam w swojej całej okazałości

Czyści i pachnący ruszyliśmy na romantyczna kolacje o zachodzie słońca z Everestem. Umówieni byliśmy w jednej z lodgy w Gorak Shep - najwyżej położonej osadzie (5140m).

Lodowiec Khumbu
Nuptse wprasza się na kolacje z Everestem
Jutro z samego rana staniemy na Kala Patar (5545m), skąd rozciąga się najlepszy widok na najwyższą górę Świata. Już za dwa dni spotykamy się w Chhukkung z naszym przewodnikiem - Mingmą Sherpą IV. Prawdopodobnie 14/15 w nocy będziemy wspólnie atakować Imja Tse!

Dziękuję, dobranoc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz