Ostatnie chwile w Katmandu mijają nam bardzo intensywnie. Starając się maksymalnie wykorzystać pozostały do wylotu czas zwiedziliśmy największą, buddyjską świątynię w Nepalu - Bodanath oraz przygraniczne miasto Patan wraz z jego najatrakcyjniejszą częścią - Durbar Square. Ogromna świątynia mieści się we wschodniej dzielnicy miasta i otoczona jest kamienicami oraz wieloma stoiskami handlowymi. Ciężko było się przebić przez tłumnie odwiedzających turystów i pielgrzymów. Można było również odwiedzić modlitewne pomieszczenia, w których mnisi oddawali pokłony przed posagiem Buddy, oczywiście na boso.
|
Droga do Bodanath |
|
Przenikliwe oczy Buddy |
Kolejnym przystankiem na naszej trasie było średniowieczne miasto Patan (dawniej Lalitpur – Miasto Piękna). Poza jego centralnym placem Durbar Square przeciskaliśmy się przez jego wąskie uliczki, kosztując lokalnych wyrobów cukierniczych i zaglądając do wnętrz rzemieślniczych manufaktur. Na jednym z tarasów widokowych mieliśmy okazję poznać rzadkości nepalskiej kultury. Dołączyło do nas na krotkę chwilę dwóch Sadhu - hinduscy, wędrowni asceci w dredach.
|
Największa atrakcja Patanu |
|
Lokalni mieszkańcy pobocznych uliczek |
|
Durbar Square z Jajem |
|
Street Art |
Dodatkowo każdy z nas stworzył listę rzeczy do zrobienia przed wyjazdem. Wielkie zakupy były często przeplatane rozkosznymi momentami w najpopularniejszych restauracjach Thamelu. Szczególnie przypadły nam do gustu lokalna, mięsna, kaszmirska knajpa Al-Madina Halal Foods oraz komercyjna, przepełniona zagranicznymi turystami, wegetariańska, izraelska
OR2K. Fantazyjny wystrój, klimatyczna muzyka i najlepsze w mieście desery powodowały przyciąganie o sile pola magnetycznego. Niewątpliwie biliśmy tam rekordy zamówień - szczególnie Jajo.
|
Targ spozywczy |
|
Tedy do miesa! |
|
Guliwer z kawą |
Jednak największą atrakcją okazała się wizyta w tutejszym kinie. Tego dnia w repertuarze widniała jedynie bollywoodzka produkcja
Happy New Year. Pomimo tego, że nikt nie rozumiał ani słowa, fabuła była łatwa do zinterpretowania oraz przysporzyła ogromnej dawki śmiechu.
|
Polecamy, warto! |
Przed tworzeniem wpisu wszyscy zdążyli się już spakować. Za moment wystartujemy w poszukiwaniu wyczekiwanego karaoke (którego nie znajdziemy i jak zwykle wrócimy za chwilę do hostelu). Jutro z rana rozpoczyna się już podroż do domu. Olo planowo będzie się witał z rodzina już w piątek 31.10 wieczorem, a reszta trafi w niedziele 02.11 rano do Wrocławia.
|
Pożegnalny wpis do restauracyjnej księgi gości |
Podróż spełniająca marzenia, świetnie!
OdpowiedzUsuń40 year-old Staff Accountant III Cale Whitten, hailing from Manitouwadge enjoys watching movies like Blood River and Rappelling. Took a trip to Tyre and drives a Mercedes-Benz 300SL. czytalem to
OdpowiedzUsuń